Niektórzy ludzie powiadają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła! Czy aby na pewno? Z mojego punktu widzenia zgodziłabym się raczej z określeniem, że ciekawość może być wstępem do wiedzy i obserwacji różnych rzeczy, zjawisk i ludzi. Często bywa tak, że to co zakazane kusi i przyciąga, ale to od naszych wyborów zależy, czy jak znana wszystkim Ewa skosztujemy jabłka, które podał jej Adam. Jabłka są różne i nie zawsze muszą smakować, nawet wtedy, gdy w ich zawartości znajduje się magiczne słowo – erotyzm. O jakie jabłko zatem chodzi?
14 lutego tego roku, w Dzień Świętego Walentego w polskich kinach odbyła się premiera filmu, który powstał na podstawie książkowego "bestselleru" pod tytułem"50 twarzy Greya". Jako miłośniczka wszelkiego rodzaju książek sięgnęłam i po tę" lekturę" wychodząc z założenia, że aby coś krytykować najlepiej jest się z tym zapoznać. Ciekawość czytelniczą zaspokoiłam, lecz do fanek pisarki należeć nie będę, bo szczerze pisząc jakoś to jabłko nie smakowało.
Na film nie poszłam i nie pójdę, gdyż czytając niektóre recenzje obawiam się czy bym się do końca nim nie zadławiła. Niektórzy obejrzeli i dostrzegli, że nie wszystko co lansują media zasługuje na uwagę. Oto jeden z przykładów:
Ten film mogliby puszczać więźniom, których chcą złamać… i co najdziwniejsze, takie słowa wypowiedziane z ust Twego najdroższego mężczyzny, w tejże chwili po prostu nie mogą być bolesne – w końcu to Ty jesteś sprawczynią tego całego zła, bo wybrałaś z walentynkowego repertuaru kinowego nieszczęsną historię państwa Grey.
[…]
Film to przecież nie tylko fabuła a również gra aktorska, która czasami potrafi nawet powalić na kolana. W tym przypadku może się to okazać nawet całkiem prawdziwe, bo rola Dakoty Johnson dosłownie ścinała z nóg – można było zdrzemnąć się sekundkę albo dwie. Może to tylko moje uczulenie, które pozostało po przeczytaniu książki, ale główną bohaterkę ciężko jest tolerować – nieznośna i irytująca. Dajmy temu jednak spokój, bo nie pójdę w jej ślady, by męczyć człowieka przez ponad dwie godziny…
[…]
Jakby tego było mało, niektóre kwestie panny Steele czy pana Greya powodowały bardzo dziwną reakcję. Otóż chwila duszenia i zatykania buzi, żeby nie palnąć wybuchem śmiechu. Jestem prawie pewna, że musiały być to cytaty żywcem wyjęte z książki.
[…]
Niektóre sceny były chyba nagrywane bez dubli, bo słynny moment, gdy nasza nieudolna bohaterka przewraca się i wpada do gabinetu przyszłego obiektu westchnień wygląda jeszcze mniej naturalnie niż reklama Play i potknięcie o próg. Czasami to moje potknięcia językowe są bardziej spektakularne…
No cóż! Nie zamierzam krytykować osób, które zaliczyły seans lub tych, którzy pragną go obejrzeć:) Życie polega właśnie na tym, żeby mieć dystans do różnych rzeczy oraz według swojego gustu i upodobań śmiało określić, co nam się podoba a co nie! Najważniejsze jest zaspokojenie ciekawości i refleksja nad tym, czy każda wmawiana nam bajka jest ładną historią, którą warto zapamiętać?
Skorzystam z okazji i ujawnię jaką lekturę polubiłam już od dawna -"Portret Doriana Graya" autorstwa Oscara Wilde (w okresie pierwszego wydania uznana za skandalizującą). Z pewnością jak na współczesne czasy nadmiaru erotyki tam nie znajdziecie, ale klasyka to zawsze klasyka i polecam przeczytać
Zachęcę także do przeczytania w całości recenzji filmu, z której przytoczyłam cytaty. Zdecydujecie sami czy warto być ciekawskim…
Źródło:
http://ekstrawagancko.blogspot.com/2015/02/sadomasochistyczne-zapedy-miosniczki.html