Po każdych opłakanych latach rządzenia mówi się, że przecież sami chcieliśmy by "ci" ludzie nami rządzili, że taka jest demokracja.
Czy rzeczywiści w ordynacji proporcjonalnej wybieramy "tych" ludzi? Nie do końca. Największą pracę przeciw JOWom wykonują media, zarówno te zależne, jak i te co siebie nazywają niezależnymi. Przedstawimy tutaj na przykładzie obu ordynacji główne zarzuty mainstreamowych mediów.
Czym są te JOWy?
Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW) w kształcie proponowanym przez Ruch JOW, Zmielonych i Pawła Kukiza to 460 okręgów w wyborach do Sejmu RP z równym prawem do kandydowania dla wszystkich obywateli, niezależnie, czy są popierani przez partie czy startują samodzielnie. JOW to najprostszy i najlepszy sposób wybierania parlamentarzystów. Najprostszy ponieważ trudno wyobrazić sobie bardziej naturalną zasadę niż ta, że zwycięzcą zostaje osoba, która uzyskała najwięcej głosów.
Co prawda w dziedzinie polityki nie sposób stwierdzić, że jedno rozwiązanie jest zawsze lepsze niż inne, jednak empirycznym dowodem na skuteczność JOW jest to, że stosują go najważniejsze państwa Europy i świata: Wielka Brytania i Francja, USA, Kanada, Australia, Japonia oraz najludniejszy kraj demokratyczny – Indie.
Zarzuty
Niereprezentatywność
Mówi się, źę JOWy są niereprezentatywne. To w takim razie wybory na prezydenta RP, czy prezydenta miasta lub burmistrza są niereprezentatywne? Bo to przecież nic innego jak system JOW, czyli system większościowy.
Zestawienie słów "JOW" i "niereprezentatywne" w zdaniu: "JOWy są niereprezentatywne" jest nielogiczne. W słowniku PWN czytam: "reprezentatywny – mający cechy charakterystyczne dla jakiejś zbiorowości". Czyli zbiorowość (społeczeństwo) ma jakąś cechę (poglądy) i wybrało swojego przedstawiciela (reprezentatywną osobę). Także poseł z JOW jest reprezentatywny bo dostał największe poparcie, tak jak kandydat na prezydenta wygrywa gdy zdobędzie najwięcej głosów ze wszystkich.
Do niereprezentatywności dochodzi w proporcjonalnej ordynacji wyborczej. W roku 2001 w Warszawie, zdobywając 736 głosów (0,05%), posłem z ramienia PiS został nikomu wówczas nieznany Bartłomiej Szrajber. Natomiast posłem nie został Bronisław Geremek mając 26 759 głosów, czyli 30 razy więcej niż Szrajber.
W 2001 roku w Warszawa liczyła grubo ponad półtora miliona mieszkańców. Więc niech mi ktoś powie w jaki sposób był on reprezentatywny mając ponad 700 głosów na ponad półtoramilionowe miasto? Przed kim był odpowiedzialny?
Historia zna więcej takich przypadków. Nawet zeszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego (identyczna ordynacja proporcjonalna jak przy wyborach do Sejmu) pokazała, że można było zostać posłem mając 9tys. głosów, a kilku kandydatów mając ponad 20tys.głosów posłami nie zostało.
W JOWach poseł jest odpowiedzialny przed największą grupą wyborców w okręgu. Po wyborach musi pracować na to by powtórzyć sukces w następnych wyborach, bo jak nie zasłuży to nie zostanie wybrany drugi raz. Czy taki pan Gowin, który delikatnie mówiąc zepsuł sądy i cofnięto jego reformę lub Arłukowicz, którego dokonań nie trzeba za bardzo przedstawiać, weszliby do Sejmu w jakimkolwiek jednomandatowym okręgu? Oczywiście, że nie.
Obecna, proporcjonalna ordynacja powoduje, że poseł zostaje poddany partyjnej dyscyplinie i ma głosować tak jak mu każą, a nie tak jak myśli i obiecywał wyborcom.
Zabetonowanie sceny politycznej
Przy JOWach poseł, który myśli o następnej kadencji będzie realizował swój program i spełniał swoje obietnice, dzięki którym wygrał wybory w swoim małym jednomandatowym okręgu, a nie program partii. Mieszkańcy go znają, wiedzą gdzie mieszka, znają jego rodzinę, więc tym samym poseł staje się odpowiedzialny nie tylko przed wyborcami, ale także przed własną rodziną, którą może narazić na szykany jeżeli będzie głosował za niepopularnymi zmianami. Poprzez wprowadzenie JOW partie zmienią się kompletnie od środka! Nie chodzi o to, jak się nazywa partia, tylko jacy ludzie ją tworzą i jaki ma program.
W obecnej ordynacji polityka jest zabetonowana od lat. A jeśłi chodzi o rządzenie to jest jeszcze dziwniej. Wyobraźmy sobie, że startują trzy partie: Tenisistów, Piłkarzy i Koszykarzy, miejsc zaś do rozdzielenia jest siedem. Tenisiści zdobyli 3 mandaty, a pozostałe partie po dwa, więc zaraz po wyborach Piłkarze i Koszykarze zawiążą koalicję. Tenisiści mają absolutną większość wśród wyborców, ale to ich przeciwnicy mają większość w parlamencie… Między innymi poprzez to żadna partia nie realizuje swojego programu.
Będzie za dużo kandydatów
Obecnie widzimy w kartach do głosowania setki nazwisk. Liczba posłów w JOWach się zmniejszy bo ludzie bez szans na dużą liczbę głosów nie będą kandydować. Na listach zobaczymy tyle samo kandydatów jak przy wyborach na prezydentów miast i burmistrzów.
Najczęstszy zarzut: duopol partyjny
Jest to możliwe, ale w naszym kraju małovprawdopodobne.vW 2010 roku w wyborach na prezydentów miast i burmistrzów (system podobny do JOW) 81% mandatów zdobyli ludzie niezrzeszeni w żadnej partii. Tego właśnie boi się obecna "elita" rządząca – partię mogą zniknąć.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Obecnie partie polityczne to scentralizowane wodzowskie, biurokratyczne struktury, które przyciągają tylko karierowiczów, gotowych zmieniać zdanie i ideologię na każde zawołanie. To co ich trzyma w kupie to pieniądze, możłiwości awansu i sieć wzajemnych uzależnień. Dowód? W 2002 roku w wyborach na prezydentów,wotów i burmistrzów w Piotrkowie Trybunalskim, Prudniku i Paczkowie zwyciężyli członkowie partii, ale startowali z własnych komitetów wyborczych, bo kierownictwo partii nie chciało ich wystawić na swoje listy. Po wyborach usunięto ich z partii. Władze partyjne zamiast cieszyć się z tego, że ich członkowie mają zaufanie społeczne i poparcie większości wyborców, wolały się ich pozbyć.